Obudziła się z dziwnym uczuciem,
że musi coś zrobić. Że musi gdzieś dotrzeć. Teraz, zaraz.
Schować się najlepiej, jak potrafi. Siedziały w niej ogromne
pokłady rozpaczy, bólu i przerażenia. Zupełnie nagle adrenalina
zaczynała skakać w jej żyłach, oddech przyśpieszał, a ona miała
ochotę gryźć i drapać, bronić się przed nieznanym. I chociaż
świat wirował przed jej oczami, przybierał dziwne kształty, miał
obce twarze i zapachy, ona nie reagowała na to, zbyt przejęta
własnymi emocjami. Wszystkie te bodźce, których nie rozpoznawała,
doprowadzały ją powoli do szaleństwa. Zaczęła rozpaczliwie
krzyczeć, a jej wrzask powoli zamieniał się w zwierzęce wycie. I
wyła tak, chyba z nadzieją, że ktoś ją usłyszy. Ta jedna osoba,
której nie potrafiła zdefiniować. Wyła tak, dopóki lekarze nie
przywiązali jej do łóżka, dopóki nie podali jej leków
uspokajających. Wtedy dopiero uświadomiła sobie, że ma w głowie
pustkę. Przerażającą, ogromną pustkę, w której nie potrafiła
nawet odnaleźć własnego imienia. Próżnię, która w męczarniach
pochłaniała jej serce.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz